poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Nie taka Alfa zła, jak ją malują


Autorem artykułu jest Hubert  Pieszak



Wokół Alfy Romeo narosło wiele niepochlebnych opinii. Czas obalić te mity, bowiem w przypadku zadbanej "166-tki" największym wydatkiem będzie koszt paliwa.


Alfa Romeo 166 w ciągu 6-7 lat osiąga spadek wartości rzędu 90%. Jest to wynik zadziwiający i chyba nie do końca uzasadniony. Co prawda remont skomplikowanego zawieszenia wielowahaczowego może pochłonąć nawet 3-4 tys. zł, ale wykonany poprawnie i przy użyciu markowych części powinien wystarczyć na kilkadziesiąt tys. km.

A poza tym? Nie ma się do czego przyczepić. Jeśli trafimy na zadbany egzemplarz, możemy oczekiwać dość spokojnej eksploatacji. W przypadku odmiany 3.2 V6/240 KM warto zwrócić uwagę na działanie skrzyni biegów i sprzęgła. Biorąc pod uwagę cenę wyjściową Alfy 166 TI (ponad 200 tys. zł), spodziewać by się można również lepszej jakości wykonania kokpitu. System ICS (sterowanie klimatyzacją i radiem) potrafi się czasem zawiesić. Częstą udręką kierowców są krzywo spasowane plastiki i poprzecierane przyciski na kierownicy. Mimo wszystko jest to najmniej problematyczna jednostka z silników montowanych w Alfach.

Obniżone zawieszenie i 240-konny silnik zachęcają do dynamicznej jazdy. Jednak "166-tka" nie jest typowym sportowcem, z racji swych wymiarów i dużej wagi. Mimo to potrafi sprawić frajdę podczas jazdy. Zaletą silnika 3.2 V6 jest także wysoka trwałość.

Powodem do narzekania może być wysokie spalanie (śr. ok. 15-16 l/100 km) i dość drogą obsługę (np. nieco trudniejsza wymiana rozrządu). Regularnie należy sprawdzać poziom oleju silnikowego. Mogą pojawić się problemy z układem elektrycznym, jednak nie zdarzają się one notorycznie.

---
   
Hubert Pieszak

Więcej info na moim moto - blogu:

motoryzacjawpigulce.blogspot.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Quo vadis? (polska motoryzacjo)


Autorem artykułu jest Radosław  Małecki



Wielu zastanawia się, czy motoryzację w Polsce czeka jakakolwiek przyszłość. Również i ja postanowiłem podjąć ten temat. Zastanawiam się tu tylko nad dwoma sprawami z tego szerokiego zagadnienia.
Jaka dalej będzie polska motoryzacja? Czy w ogóle jakaś będzie? Jakaś – na pewno, bo przecież robimy Fiata i Forda Ka. Mamy też Opla, silniki Toyoty. Robimy też świetne autobusy Solaris. Moje rozważania dotyczą innych kwestii. Pierwsza to produkcja motocykli, drugą zaś są zakłady FSO.

            Jeżeli chodzi o motory, to warto pamiętać, że w połowie XX wieku byliśmy ich największym producentem na świecie. No właśnie, byliśmy... Skończyło się to, jeden z zakładów przerobiono na fabrykę cystern kolejowych, a w innych nie było pieniędzy na rozwój i wdrażanie nowych produktów. Jak zwykle chodziło o kasę, która w biznesie potrzebna jest jak roślinom woda – to oczywiste. Za brakiem finansowania dla nowych projektów poszło to, że nasze produkty stały się przestarzałe i zostały wyparte najpierw przez produkcję czeską i niemiecką (Jawa, Cezet, MZ), a później przez Japończyków.

            Ostatnio jednak coś się zmienia. Pod marką (i logiem – super!) Junak, znowu powstają motocykle. Jest i choper i motor nieco bardziej sportowy. Zachęcam do obejrzenia tych jednośladów na stronie producenta. Są naprawdę ładne, choć niezbyt mocne. Ale OK., poczekajmy. Jeżeli te będą się sprzedawać, to może pojawi się coś większego. Jeśli chodzi o sprzedaż, to mam nadzieję, że będzie, bo motorki są niczego sobie, no i ta cena...

            Pamiętać należy, że jednoślady w dobrych cenach sprzedaje też od kilku lat Romet. Nie wiem jakie mają wyniki finansowe, ale oferta jest dosyć bogata, a ich produkty widzę na ulicach, więc chyba jakoś idzie. Zwracam uwagę czytelników na skuter w stylu retro tejże firmy. To naprawdę ładny pojazd. No, może Vespą to on na razie nie jest, ale za to cenę ma kilkukrotnie niższą. Tak więc w temacie jednośladów coś się dzieje. I bardzo dobrze!

            Co zatem z FSO? Obejrzałem ostatnio dwa programy o tej fabryce. Występujący w nich ludzie twierdzą, że jest to jedyna fabryka na świecie, która jest wolna, dobrze wyposażona i gotowa do przyjęcia produkcji każdego samochodu osobowego, którego długość nie przekracza 4,8 metra. Jest to ograniczenie wynikające z wielkości (podobno bardzo nowoczesnej) lakierni. Wierzę im, bo nie mam żadnego powodu, by nie wierzyć. Toczą się aktualnie rozmowy z potencjalnymi partnerami strategicznymi, ale... No właśnie – widzę tu pewne „ale”. Otóż uważam, że jest jeden problem, a jest nim polskie prawo pracy. Postawcie się drodzy czytelnicy w roli inwestora. Jaki jest sens wejść teraz do tego zakładu i borykać się z istniejącymi związkami zawodowymi, nie mieć możliwości zwolnień itp. Czyż nie lepiej poczekać na zamknięcie fabryki? Ja bym tak właśnie zrobił. Nie jest wszak tajemnicą, że koncerny bardziej wolą zatrudniać, niż zwalniać.

            Tak więc uważam, że do FSO inwestor w końcu wejdzie. Będzie to zapewne ktoś ze wschodu, bo im chyba najbardziej zależy na produkcji w Europie. Nie martwiłbym się tym, bo dalekowschodni producenci rozwijają się szybko, więc i nowoczesne technologie niebawem pojawią się i na Żeraniu. Nie stanie się to jednak według mnie ani za miesiąc, ani za pół roku. Jeśli nasi rządzący chcieliby ten proces przyspieszyć, to muszą szybko wszystkich zwolnić, wówczas FSO stanie się dużo bardziej atrakcyjne. A co z ludźmi? Większość z nich zostanie zapewne zatrudniona ponownie – to w końcu fachowcy. To może być duży tzw. „koszt społeczny”, ale bez niego obecna sytuacja będzie się tylko przedłużać. Warto to brać pod uwagę, jeśli chcemy, by na żerańskich parkingach znowu stały lśniące, gotowe do sprzedaży auta.

            No dobrze, ale jest jeszcze druga (albo i trzecia) strona medalu. Produkcja, zatrudnienie, wykorzystanie mocy – to rzeczy bardzo ważne, ale czy najważniejsze? Wydaje mi się, że jest coś jeszcze bardziej istotnego. Chodzi mi mianowicie o wykorzystanie w przemyśle motoryzacyjnym naszego potencjału intelektualnego, czyli branie udziału w projektowaniu i rozwoju produktów. Czy taki potencja w ogóle mamy? Jestem przekonany, że tak. Przecież nasi projektanci pracują w Jaguarze, czy BMW. Choć większość chciałaby zapewne widzieć jako partnera Forda, Renault, czy volkswagena, to sądzę, że to w przypadku np. chińskich  firm byłaby szansa na stworzenie jakiegoś centrum projektowego. Spójrzmy na Volvo. Chińscy właściciele pozostawili projektowanie w Europie.

            Myślę, że to właśnie promowanie jakiejś formy udziału intelektualnego w „polskiej” motoryzacji powinno być priorytetowe. Ale, czy oprócz mnie ktoś jeszcze tak myśli?



---
   
zapraszam na: http://www.motozagadka.blogspot.com/ oraz  na:http://www.radekmalecki.blogspot.com/

Radosław Małecki


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Tommy Byrne- Lepszy niż Senna?


Autorem artykułu jest Jerzy  Siwakowski



W świecie Formuły 1 od niepamiętnych czasów krąży pytanie o to który z kierowców był najlepszy. Jedni wymieniają Manuela Fangio, inni stawiają na piedestale siedmiokrotnego mistrza świata Michaela Schumachera, duża wiekszość obstaje przy tragicznie zmarłym Sennie. Lecz czy to aby napewno prawda?
Tommy in TheodoreSą jednak ludzie którzy spędzili w paddoku wiele lat i którzy byli tam za czasu gdy pojawił sie on- Tommy Byrne.

Eddie Jordan, człowiek który wprowadził do Formuły 1 Michaela Schumachera mówi " Zapomnijcie o Sennie i Schumacherze, Tommy Byrne był najlepszy z nich wszystkich".

Większość ludzi spoza Formuły 1 zapewne spyta "Tommy kto?". Prawda jest taka że w latach osiemdziesiątych pojawił się talent którego nie dało się okiełznać. Gdyby nie limity pochodzeniowe oraz kilka złych decyzji, Tommy z pewnością cieszyłby się z długiej i owocnej kariery na najwyższym szczeblu sportów motorowych. Jego styczność z F1 ograniczyła się niestety jedynie do kilku startów w barwach niedofinansowanego zespołu Theodore, oraz do testu dla McLarena który niektórzy kierowcy wyścigowi do dziś wspominają jak opowieść z bajek, niewiarygodną.

Pomimo niesamowitego występu podczas testów, Tommy nigdy nie doczekał się telefonu od Rona Denisa i wymarzonego miejsca w ekipie McLarena. Ron Denis utrzymuje że w owym czasie zwyczajnie nie było miejsca w ekipie które mogłoby odpowiadać Tommiemu. Jeśli jednak chcielibyśmy wierzyć że ekipa która w każdym kolejnym sezonie walczy o mistrzowski tytuł, nie chce mieć w ekipie najlepszego kierowcy aktualnie dostępnego na rynku, to chyba powinniśmy zastanowić się nad tym jeszcze raz. Jedną z możliwości jest to że Ron Denis zobaczył w Tommim coś od czego próbował trzymać się z daleka przez całe życie. Stanął przed nim człowiek nieokiełznany, niewykształcony, taki który bez szacunku dla wszystkich wokół niego budował wszystko na własnym talencie i święcie wierzył w to że jest najlepszy, właśnie chyba tego przestraszył się sztab McLarena. Formuła 1 w tamtych czasach nie szukała oszałamiających talentów z brzydką twarzą i potarganą koszulą, szukała ludzi którzy dobrze wpasują się w świat przepychu który szedł ktok w krok z tym sportem. Tommy poprostu nie pasował do tego obrazka.

Więcej informacji znajdziecie w książce zatytułowanej "Crashed and Byrned- The Greatest Racing Driver You Never Saw" która jest jedną z najbardziej niesamowitych sportowych autobiografii na jakie można się natknąć.

Tommy zostawiał w tyle wszystkich kierowców którzy mieli przyjemność ścigać się z nim w tamtym okresie. Senna unikał konfrontacji z Tommym najdłużej jak tylko mógł.

Tommy Byrne zajmuje się szkoleniem młodych kierowców wyścigowych w szkółce w Ohio w Stanach Zjednoczonych.

Tommy Byrne i autobiografia

---
   
Jerzy Siwakowski

www.motobzik.blogspot.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

środa, 20 kwietnia 2011

SUV w wersji mini, czyli Mitsubishi ASX 4x4


Autorem artykułu jest Hubert  Pieszak



Dotychczas każdy myślał o nim jak o spokojnym, niepozornym autku. Choć wygląda niepozornie, ASX ze 150 - konnym dieslem i napędem 4x4 potrafi sprawić dużą frajdę podczas jazdy.
mitsubishiasxcompact4x4front196086

Widząc ASX po raz pierwszy ma się wrażenie, że jest mały. Jednak w rzeczywistości jest on całkiem przestronnym samochodem. Nawet osoby w drugim rzędzie siedzeń nie będą narzekały na brak miejsca. Standardowe wyposażenie auta jest dość bogate. Dużym plusem auta są wygodne fotele i przejrzysta deska rozdzielcza. Rozmieszczenie przycisków jest logiczne, więc szybko je znajdziemy.

150 - konny silnik daje podczas jazdy mnóstwo radości. Choć przyspieszenie nie wciska w fotel, rozpędzamy się do 100 km/h w 10 s, co jest dobrym wynikiem w przypadku SUV-a. Spalanie nie przeraża (6,9 l/100 km w mieście, 5,0 l/100 km poza miastem). Taki wynik to zasługa systemu start-stop. Niestety nie jest on dopracowany, bowiem po wciśnięciu pedału sprzęgła trzeba chwilę odczekać na moment włączenia silnika. Sam silnik pracuje trochę głośno na wyższych szybkościach. Za to 6 - biegowa skrzynia działa bez zarzutu.

Napęd 4x4 nie czyni jeszcze z Mitsubishi ASX prawdziwego SUV-a. Jednak dzięku niemu bezpieczniej poczujemy się na śliskiej nawierzchni. Oprócz dołączanego napędu na tylne koła, możemy pokrętłem umieszczonym na tunelu środkowym wybrać funkcję Lock, która powoduje, że na tył przekazywane jest więcej momentu niż przy włączonym 4WD. Tłumienie wybojów przez napęd nadal jest skuteczne.

ASX 4x4 jest o 6 tys. zł droższy od swojego przednionapędowego odpowiednika i kosztuje 92 990 zł. To wysoka cena. Za Outlandera w wersji Invite zapłaccimy tylko o 4 tys. zł więcej. Należy więc ten zakup przemyśleć.

---
   
Hubert Pieszak

Więcej info na moim moto - blogu:

motoryzacjawpigulce.blogspot.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

"Indianie" i inni


Autorem artykułu jest Radosław  Małecki



Gdy dziś mówimy o otocyklach mamy na myśli głównie produkty japońskie. Nie zawsze jednak tak było. Przedstwawiam kilka motorów, które japońskie nie są, a o których warto pamiętać.
Świat motoryzacji to nie tylko samochody. To również motocykle, czyli pojazdy, które jak chyba żadne inne kojarzą się z wolnością.

            Chciałbym przedstawić tu kilka naprawdę pięknych (moim zdaniem) maszyn. Są to pojazdy już historyczne, ale niektóre mają nadal swoich potomków, chlubnie noszących te same nazwy. Inne (Indiany) stanowią już jedynie historię. Może jeszcze ktoś wskrzesi tą markę, niepomny na to, że ostatnia taka próba zakończyła się niezbyt szczęśliwie. Polecam odnaleźć w sieci zdjęcia tych pojazdów. Jest na co popatrzeć.

            A zatem pierwszy z moich wybrańców: Indian Scout. Zaprojektował go Charles B. Franklin, a jego dzieło odniosło wielki sukces w USA zaraz po tym, jak pierwsze egzemplarze z silnikiem o pojemności 615 cm sześciennych opuściły fabrykę w roku 1919. Silnik tego modelu był V-ką w układzie 42 stopnie. Posiadał moc 11 KM i rozpędzał się do 97 km/h. Scout był produkowany do roku 1934, a ostatnie egzemplarze nosiły nazwę Indian Sport Scout. Miały już moc 22 KM i pędziły nawet 129 km/h. Obejrzyjcie modele z końca produkcji. To prawdziwe piękności. Scout posiadał miejsce tylko dla kierowcy. Obejrzyjcie go i sami powiedzcie, czyż nie tak powinien wyglądać pomnik wolności?

            Przeskakujemy teraz do roku 1959, gdy powstał motor, którego legenda trwa do dziś. Oto Triumph Bonneville. Już w tamtym czasie Johny Allen na stuningowanym  “Bonnie” osiągnął prędkość 344 km/h. Popatrzcie na niego, a jeśli macie już „kilka” lat na karku, to ten kształt przypomni Wam, jak wygląda prawdziwy motor. Piękne jest to, że Bonneville jest nadal produkowany. Trochę się zmienił i urósł, ale jest nadal kwintesencją motocykla. Wart toż dodać, że Hugh Laurie, czyli serialowy dr House w życiu prywatnym jeździ właśnie na Bonnie. I oby ta legenda trwała nadal.

            Zerknijcie teraz na Moto Guzzi V7 Sport z 1973 roku. Znajdźcie go koniecznie w niezwykłym cytrynowo-zielonym kolorze. Motor ma nietypowy, bo umieszczony poprzecznie silnik V o koncie rozwarcia 90 stopni. Ten piękny kolor można dostać również obecnie w modelu V7 Cafe Racer, któremu w tym roku zmieniono nazwę na V7 Cafe Classic, ponieważ powstał V7 Racer. Nad zakupem Cafe Classic zastanawia się niżej podpisany... A może V7 Classic? Albo Racer? Trudny wybór.

            Obecny V7 Cafe Classic ma tak samo poprzecznie ustawiony silnik i swoim wyglądem czerpie pełnymi garściami z powojennej włoskiej historii motocykli. A były to czasy, gdy młodzi ludzie w Italii dysponowali jedynie starymi i słabymi motorami. By ścigać się między knajpkami dokonywali drobnych przeróbek, takich jakie potrafili wykonać i na jakie było ich stać Obniżali np. kierownicę, by uzyskać za nią bardziej sportową sylwetkę. I taki jest też współczesny V7 Cafe Classic. Nie poraża ani technologią, ani mocą. Jego wygląd jest być może nieco anachroniczny, ale jest piękny i chyba przede wszystkim taki powinien być włoski motocykl.

            Nie sposób napisać o wszystkich ślicznotkach, ale dla tych, którzy chcieliby obejrzeć kilka cudów motoryzacji wymieniam poniżej kilku moich faworytów. Oto oni: Indian Powerplus z 1936 r., Indian Four z lat czterdziestych, Harley – Davidson WL 45, Harley – davidson Sportster z 1957, Harley – Davidson Duo Glide z 1958 roku, Honda CBX 1000 z 1978 – spójrzcie na ten silnik!

            Nie chcę powiedzieć, że teraz nie ma pięknych motorów, bo są! I to dużo! Ale te nowe obejrzycie w katalogach i na ulicach. O tych, które wymieniłem warto nadal pamiętać, bo w jakimś stopniu są odpowiedzialne za wygląd obecnych.

---
   
zapraszam na: http://www.motozagadka.blogspot.com/ oraz  na:http://www.radekmalecki.blogspot.com/

Radosław Małecki


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Prawo jazdy zza granicy


Autorem artykułu jest Hubert  Pieszak



Prawo jazdy zdobyte za granicą nie zawsze uznawane jest na terytorium Polski. Kiedy zatem będziemy zdawali egzamin od nowa, a kiedy wystarczy złożenie wniosku?
Spokojnie - w większości przypadków wystarczy złożenie odpowiednich dokumentów w wydziale komunikacji. W najgorszym wypadku urząd poprosi nas dodatkowo o zaliczenie egzaminu teoretycznego ze znajomości przepisów.

Zapamiętaj: Osoby posiadające zagraniczne prawa jazdy, zdobyte w krajach należących do Unii Europejskiej, Konfederacji Szwajcarskiej lub będących członkami Europejskiego Porozumienia o Wolnym Handlu nie mają obowiązku wymiany dokumentów na polskie odpowiedniki. Wszyscy inni muszą tego dokonać, jeśli ich stały lub czasowy pobyt w Polsce przekroczy 6 miesięcy. Osoby znajdujące się w pierwszej sytuacji nie muszą wymieniać "unijnego" prawa jazdy. Jest to konieczne tylko wtedy, gdy zmieniają adres. W takim wypadku muszą udokumentować pobyt w Polsce przez minimum 185 dni.

Osoby, które zdobyły prawo jazdy w krajach UE, Konfederacji Szwajcarskiej lub EFTA, wymienią dokument w prosty sposób. Wystarczy w wydziale komunikacji złożyć wniosek, kserokopię zagranicznego prawa jazdy, fotografię (3,5 x 4,5) i dowód uiszczenia opłaty w kwocie 84,50 zł.

Jeśli prawo jazdy zdobyliśmy w innym kraju, który podpisał konwencję wiedeńską o ruchu drogowym, wymiana wygląda podobnie. Do wyżej wymienionych dokumentów należy dołączyć tłumaczenie dokumentu sporządzone przez tłumacza przysięgłego lub poświadczone w konsulacie Rzeczypospolitej Polskiej.

Najgorsza sytuacja dotyczy osób, które uprawnienia zdobyły w kraju, który nie ratyfikował konwencji wiedeńskiej o ruchu drogowym. Aby mogły legalnie poruszać się po naszych drogach, muszą posiadać międzynarodowe prawo jazdy. Dodatkowo przed wymianą dokumentu na polski odpowiednik, muszą zdać część teoretyczną egzaminu na prawo jazdy. W tej sytuacji wniosek składamy w wojewódzkim ośrodku ruchu drogowego.

---
   
Hubert Pieszak

Więcej info na moim moto - blogu:

motoryzacjawpigulce.blogspot.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

niedziela, 17 kwietnia 2011

Opony letnie i ich klasyfikacja


opony letnieWraz z nastaniem wiosny wielu kierowców staje przed problemem wymiany starych oraz kupna nowych opon. Jeśli też zastanawiasz się, jakie opony letnie będą najlepszym rozwiązaniem, zarówno dla ciebie jako kierowcy, jak i dla twojego samochodu, to dobrze trafiłeś. Tutaj dowiesz się jak opony letnie zostały sklasyfikowane. Dzięki temu będziesz wiedział, jaki typ opon dobrać do stylu swojej jazdy.

Opony letnie zostały podzielone przez specjalistów na opony ekonomiczne, opony średniej oraz wyższej klasy. Jakie opony będą najlepsze dla ciebie? Na początku trzeba zaznaczyć, że poszczególne klasy opon są ściśle związane z jakością, a co za tym idzie także i z ceną. Wiadomo, że opony letnie wyższej czy nawet średniej klasy będą lepszej jakości niż te ekonomiczne, ale jednocześnie więcej za nie zapłacimy. W zamian otrzymujemy jednak gwarancję dobrej technologii i bezpiecznej oraz ekonomicznej jazdy.

Nie oznacza to jednak, że opony letnie klasy ekonomicznej są mniej bezpieczne czy wytrzymałe. Opony te obecnie są produkowane według standardów, według których robiono kiedyś opony klasy wyższej czy średniej. Oznacza to, że kierowca może zakupić opony letnie w umiarkowanej cenie i całkiem niezłej jakości. Opony te są przeznaczone dla kierowców jeżdżących głównie po mieście i nie korzystających z auta bardzo często i na długich dystansach. Natomiast opony letnie klasy średniej i wyższej przeznaczone są dla bardziej wymagających amatorów czterech kółek.

Tekst pochodzi ze strony Shout.pl - Artykuły do przedruku

piątek, 15 kwietnia 2011

Coraz bardziej popularne wypożyczalnie samochodów


Autorem artykułu jest Adam  Kowalski



Dzisiejszy świat posiada wiele możliwości transportu na każde odległości. Samochody mają największe znaczenie w transporcie lokalnym, a na większe odległości popularniejsze są pociągi czy też samoloty. Aby jednak później na miejscu poruszać się swobodnie potrzebne są formy zajmujące się wynajmem samochodów.

Dzięki właśnie tym firmom zlokalizowanym w kluczowych punktach takich jak dworce kolejowe dużych miast czy też lotniska możliwe jest niezależne poruszanie się wypożyczonym autem z dala od swojego domu, garażu i samochodu. Wynajem aut nie jest usługą tanią lecz mimo to cieszy się bardzo dużym powodzeniem ponieważ przedsiębiorcy przyjeżdżający na spotkania biznesowe lubią się pokazać w ładnym samochodzie, a tylko takie udostępniają wypożyczalnie samochodów.


Czy tylko w takich sytuacjach firmy oferujące wynajem samochodów mają klientów? Nie – w największych ilościach piękne samochody wypożyczane są w soboty jako transport dla Pary Młodej – dlatego też każda wypożyczalnie samochodów musi w swojej ofercie posiadać poza ładnymi autami również coś szczególnego, wyjątkowego co sprawi, że każdy kto minie ten samochód będzie wiedział, że to właśnie w nim jedzie Para Młoda i to nie tylko dzięki obfitemu przystrojeniu. Na takie wynajmowanie samochodów jest najwięcej chętnych i zarobek też jest na tym największy dlatego firmy nie szczędzą pieniędzy na takie inwestycje.


Kiedy jeszcze samochody są wypożyczane? Kiedy czyjś prywatny samochód zawiedzie i musi się udać do warsztatu mechanicznego do naprawy na jakiś czas. Mimo tego, że coraz więcej porządnych warsztatów oferuje samochody zastępcze to przeważnie są to auta stare i niezbyt wygodne – dlatego ludzie przyzwyczajeni do komfortowej podróży samochodowej udadzą się do wypożyczalni po samochód, który bez zarzutu spełni wszystkie ich oczekiwania, aż do czasu naprawy swojego samochodu.

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Kłopoty z ogrzewaniem tylnej szyby


Autorem artykułu jest Hubert  Pieszak



Gdy zdarzy się awaria, można naprawiać układ ogrzewania tynej szyby samodzielnie. Jednak zwykle lepiej zostawić to fachowcom, którzy się na tym znają.
Latem ogrzewanie tylnej szyby nie jest potrzebne. Jesienią, gdy pojawiają się pierwsze przymrozki, ogrzewanie tylnej szyby jest bardzo pomocne. Wtedy najczęściej zauważamy problemy ukladu. Po latach użytkowania samochodu widać ścieżki, które nie grzeją w ogóle bądź nagrzewają się nierówno. Nie należy tego ignorować, ponieważ takie usterki mogą prowadzić do samoistnego pękania szyby.

Większość kłopotów jest efektem usterek mechanicznych, takich jak przerwane włókna grzewcze, oberwane przyłącza elektryczne czy załamania przewodów. Do uszkodzeń najczęściej dochodzi podczas mycia wewnętrznej strony szyby, na której poprowadzone są ścieżki grzewcze. Łatwo wtedy o zarysowanie włókna lub oderwanie końcówki przyłączy.

Przyczyną uterki może być także starzenie się elementów układu grzewczego. Niektóre elementy układu mogą po latach korodować. Najlepiej wtedy poszukać sprawnej szyby, ponieważ naprawa może okazać się nieopłacalna.

Inaczej jest, gdy występują nietypowe uszkodzenia, jak np. grzanie punktowe. Najczęściej jest to efekt mycia szyby szmatą, w której są drobiny piasku, lub naprawiania ścieżki grzejnej nieodpowiednimi materiałami. Lekceważenie takiej usterki może doprowadzić do pęknięcia szyby.

Sama naprawa układu nie jest skomplikowana. Trudniej jest ustalić, co jest przyczyną awarii oraz miejsce, w którym została przerwana ścieżka. W większości przypadków stosowanie lakierów i klei przewodzących nie przynosi efektów, a może wyrządzić szkody.

---
   
Hubert Pieszak

Więcej info na moim moto - blogu:

motoryzacjawpigulce.blogspot.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Nissan GTR - Powrót Legendy


Autorem artykułu jest Jerzy  Siwakowski



Nissan GTR ustanowił nowe standardy jeśli chodzi o produkcje samochodów sportowych, nie tylko dlatego że jest fenomenalnie szybki, praktyczny i znakomicie sie prowadzi, ale przedewszystkim dlatego że pomimo wszystkich swoich zalet nie jest cenowo nieosiagalny. Kupno Ferrari, Porsche? Tylko po co?
Pochodzenie nowego GTRa wydaje sie troche niejasne. Nissan zwykł używać tego określenia w stosunku do modelu Skyline którego początki sięgają aż 1957 roku. Jest on jednak określany przez nissana jako niezależna produkcja gdyż produkcja Skylinea skończyła się na modelu R34. Przez fanów Nissana GTR jest  jednak nadal kojarzony jako kontynuacja tej legendarnej serii.

Nissan GTR na torze

Pomijając jednak trudność określenia pochodzenia nie można jednak odmówić temu autu jego zalet.

Wielkim momentum tego auta był test na słynnym torze Nurburgring, podczas którego pokonał okrążenie toru w czasie krótszym niż Porsche 911 turbo, co było niewypowiedzianym celem konstruktorów Nissana.

Umożliwiło to wcześniejsze porzucenie Gentelmans Agreement, czyli niesłownego paktu japońskich konstruktorów samochodów do nie przekraczania mocy wyjściowej 280 koni mechanicznych.

Japonia potrzebowała własnego super samochodu który mógłby konkurować z europejską czołówką, markami takimi jak Porsche, Aston Martin, Jaguar a nawet Ferrari czy Lamborghini.

Po premierze GTRa za ciosem szły inne japonskie marki takie jak Toyota, która pod szyldem Lexusa wypuściła model LFA.

Osiągami przewyższał on auta z najwyzszej półki, lecz ceny były tak astronomiczne że mało kto mógł sobie na niego pozwolić.

W tym aspekcie GTR bije na głowę całą konkurencje. Jest to chyba najtańsze 300 km/h jakie można dostać na rynku samochodowym w tym momencie.

GTR osiaga moc plus minus 470 koni mechanicznych przenoszonych na cztery koła przez pół automatyczną dwu sprzęgłową skrzynie biegów, co w rzeczywistości przenosi sie na osiągi rzędu 3,5 sekundy od 0 do 100 km/h oraz prędkość maksymalna rzedu 315 km/h.

Pomimo osiągów super samochodu, oferuje on także zaskakujący poziom praktyczności. W samochodzie znajdują sie tony elektroniki oraz układów ułatwiających życie kierowcy.

Na koniec warto wspomnieć o magazynach takich jak Top Gear które określiły GTRa,  jako samochód potrafiący osiągami zbliżyć kierowcę do boga bez zabijania go przy tym, co mówi samo za siebie.

Moim zdaniem GTR jest w stanie rozpocząć swoją własną legendę.

---
   
Jerzy Siwakowski

www.motobzik.blogspot.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

czwartek, 14 kwietnia 2011

Fiat 500 Twinair


Autorem artykułu jest Hubert  Pieszak



Marka Fiat powraca do silników dwucylindrowych, znanych między innymi z popularnego niegdyś "Malucha".  Czy to było dobre posunięcie? Może nie powinni wracać do przeszłości?
Fiat-500-TwinAir-3

Grupa kierowców, którzy wciąż tęsknią za Fiatami 126p i ich dwucylindrowymi jednostkami napewno ucieszy wiadomość, że włoski producent wpuści na rynek mnóstwo oszczędnych "dwucylindrówek" TwinAir o mocy od 65 KM do 105 KM.

Przyczyną wprowadzenia takich silników jest troska o środowisko, tak przynajmniej mówi producent. Motor o pojemności 900 cm3 to nowa konstrukcja z najnowocześniejszymi rozwiązaniami Fiata wyposażona w turbosprężarkę. Jest to jednocześnie najbardziej ekologiczne auto wsród obecnych silników benzynowych. Emituje 92 g dwutlenku węgla na kilometr. Auto jest też wyposażone w system Start&Stop, co według zapewnień producenta pozwala w mieście zmniejszyć spalanie o 12 %. Dzięki przyciskowi "Eco", możemy zredukować dostępny maksymalny moment obrotowy ze 145 Nm do 100 Nm, osiągany przy 2000 obr./min. Moc się przy tym nie zmienia.

Parametry eksploatacyjne momentu obrotowego i mocy można śmiało porównać z 4-cylindrowym silnikiem 1.4 16V. TwinAir zużywa jednak o 30 % mniej paliwa. Z przekładnią Dualogic Spalanie zmniejsza się o 0,1 l/100 km.

Auto szybko przyspiesza, nie jest przy tym głośniejsze od jednostek czterocylindrowych. Dźwięk silnika podczas jazdy nie jest irytujący, choć trzeba przyznań, że jest ciekawy. Stara koncepcja silników i nowy image Fiata 500 razem mają swoisty urok.

Fiat 500 TwinAir trafił do sprzedaży we wrześniu 2010 roku. Dostępne będą również wersje CNG, a w przyszłości także wersja hybrydowa.

---
   
Hubert Pieszak

Więcej info na moim moto - blogu:

motoryzacjawpigulce.blogspot.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

wtorek, 12 kwietnia 2011

Czy inwestować w opony bieżnikowane ? Idzie lato !

Autorem artykułu jest Regan


Czy inwestować w opony bieżnikowane ? Idzie lato !Każdy kierowca musi zdawać sobie sprawę jak ważna jest sprawność techniczna jego auta. Każdy element powinien być sprawny by nie powodować żadnego zagrożenia na drodze. Bardzo ważnym elementem każdego auta są z pewnością opony, które zapewniają przyczepność do nawierzchni w każdych warunkach.


Czy inwestować w opony bieżnikowane ? Idzie lato !Każdy kierowca musi zdawać sobie sprawę jak ważna jest sprawność techniczna jego auta. Każdy element powinien być sprawny by nie powodować żadnego zagrożenia na drodze. Bardzo ważnym elementem każdego auta są z pewnością opony, które zapewniają przyczepność do nawierzchni w każdych warunkach. Odpowiednio dobrane opony letnie są w stanie służyć przez wiele sezonów nawet na bardzo trudnych nawierzchniach. Niestety kupno dobrych opon letnich jest dosyć kosztowne i nie każdego kierowcę stać na nowe komplety opon. Kupując opony używane czasami trafić można na opony bieżnikowane. Opony te są po prostu oponami zregenerowanymi z wykonanym na nowo bieżnikiem ,co jest jedynym sposobem na odzyskanie opon. Niektórzy kierowcy sami decydują się na bieżnikowanie opony by zaoszczędzić pieniądze, jednak pamiętać trzeba o ograniczeniach jakie posiadają takie opony. Po bieżnikowaniu guma jest słabsza i auto musi przestrzegać dodatkowo ograniczenia maksymalnej prędkości. Podczas jazdy autem pierwszą zauważalną cechą auta jest jego przyspieszenie oraz przyczepność. Druga z tych cech jest niezwykle ważna, ponieważ to od niej zależy zachowanie auta na drodze. Za prawidłową przyczepność odpowiadają najbardziej dwa elementy auta. Pierwszy z nich to zawieszenie, które reguluje reakcje na wyboje i nierówności, zaś drugim elementem są opony, które przejmują na drodze główną funkcję jezdną. Odpowiednie opony letnie są w stanie zapewnić dobrą przyczepność w każdy warunkach pogodowych latem, zaś na zimę najlepsze są opony zimowe wykonane z bardziej miękkiej gumy, dzięki czemu idealnie trzymają się drogi nawet na lodzie bądź śniegu. Niestety komplet nowych opon letnich i zimowych to naprawdę spory wydatek, na który nie każdego stać. W takim przypadku dobry wyborem mogą być opony bieżnikowane, które potrafią kosztować zaledwie ułamek ceny opon nowych. Jedyną wadą tego typu opon jest dużo niższa wytrzymałość opony oraz konieczne ograniczenia, ponieważ opona jest oklejona dodatkową warstwą gumy i ponownie naniesiony jest bieżnik.

---

Artykuł pochodzi z serwisu Publikuj.org.

Oszczędny samochód?

Autorem artykułu jest PatiG87


Z tygodnia na tydzień rosną ceny paliw i oleju napędowego. Dziś, za litr benzyny Eurosuper 95 możemy zapłacić około 5,09 zł, za Superplus 98 - 5,25 zł, zaś za litr oleju - 5,03 zł. Przy tym litr autogazu wciąż oscyluje w granicach 2,50 zł. Oznacza to, że za pełny bak zapłacimy mniej więcej 400 zł.


Kierowcom, zdecydowanie, nie jest już do śmiechu, bowiem wysokie kwoty, jakie zostawiają na stacjach benzynowych w całym kraju, znacznie nadwyrężają ich miesięczny budżet. Wielu z nich zastanawia się, jak poradzić sobie z tą trudną sytuacją. Według najnowszych informacji, prawdziwe oblężęnie zdesperowanych kierowców przechodzą serwisy motoryzacyjne. Wielu zmotoryzowanych decyduje się właśnie teraz na wyposażenie swego samochodu w instalację LPG. Koszt takiej usługi to wydatek rzędu 2500 zł. Zarówno cena montażu, jak i szeroka dostępność tego rodzaju paliwa, a także zalety praktyczne użytkowania (oszczędność), mają wpływ na coraz większe zainteresowanie przerabianiem samochodów na gaz.

Jednakże, jak wielu jest zwolenników LPG, tak wielu jest przeciwników. Ci, którzy nie potrafią zdecydować się na wizytę w serwisie, wybierają komunikację miejską i rower. Zamiana wygody na ekonomię staje się dla nich codziennością. Choć z początku trudno się przyzwyczaić, to zwolennicy tej "metody" dostrzegają walory takiego poświęcenia.

Alternatywą dla wygodnych kierowców, którzy nie przepadają za sportem, czy też za zatłoczonymi autobusami, może być zmiana samochodu na bardziej ekonomiczny. Pożegnanie się z dotychczasowym pojazdem, który dobrze nam służył, może okazać się ciężkim zadaniem, aczkolwiek jego pojemny silnik i duże zużycie paliwa nie pozostawia wyboru. Jest jeszcze wiele innych, atrakcyjnych, i wizualnie, i jakościowo aut, których użytkowanie będzie bardzo ekonomiczne i jednocześnie przyjemne.

Na podstawie badań można wyodrębnić kilka modeli samochodów, które najlepiej oszczędzają paliwo. Jednym z nich jest Citroen Saxo, zwłaszcza w wersji z silnikiem 1,4. Tu zużycie oleju napędowego w mieście nie przekracza 5,5 l/100km. Natomiast w trasie, w zależności od kierującego, jednostka napędowa spali 3,5-5,0 l/100km. Części do samochodu są stosunkowo tanie, między innymi tłumiki samochodowe do tego modelu można nabyć w niskiej cenie.

Kolejnym "bohaterem" jest Fiat Panda, której jakość potwierdziły rankingi bezawaryjności. Szczególnie pożądane są samochody wyposażone w silnik 1.3 Multijet. 70-konny Turbodiesel imponuje oszczędnością. W trasie spali 4 l/100km, natomiast zużycie w cyklu miejskim jest zwykle wyższe o litr. Panda produkowana jest od 2003 roku. Najstarsze samochody można kupić w cenie około 7 tys. zł. W sytuacji modelu z silnikami wysokoprężnymi na ceny niższe niż 12 tys. zł nie ma co liczyć. Z kolei ceny częśći do samochodu również nie sa wygórowane. Przy tym są szeroko dostępne, także same układy wydechowe, które można nabyć za przystępną cenę w sklepie internetowym webautoservice.pl.

Następny, według badań, ekonomiczny pojazd to Ford Fiesta. Kierowcy, użytkujący go w wersji z wysokoprężną jednostką 1.4 TDCi informują, że auto spala średnio 5 l/100 km. W mieście lub podczas szybszej jazdy Fiesta pali co najwyżej 6 l/100km. Z kolei płynna jazda, w obszarze niezabudowanym, ogranicza spalanie do ok. 4 l/100km. Ceny samochodów używanych są bardzo zróżnicowane. Za Fiestę 1.4 TDC w dobrym stanie, z dobrze utrzymanym układem wydechowym, ale z ubogim wyposażeniem i benzynowym silniekiem zapłacimy mniej więcej 10 tysięcy złotych. Wersje z oszczędniejszym dieslem to koszt rzędu 14 tysięcy złotych.

Opel Corsa cieszy się dużym zainteresowaniem od dawna. Jest oszczędny i tani w utrzymaniu. Na przykład, biorąc pod uwagę koszty układu wydechowego, ceny wahają się w granicach od 80 zł za tłumik końcowy po 110 zł za tłumik środkowy. Dostępność oraz ceny można porównać, np. w wyszukiwarce ceneo. Silniki benzynowe spalają 7 l/100km. Dostępne były cztery typy silników wysokoprężnych - 1.3vCDTI, 1.7 DI, 1.7 DTI, a także 1.7 CDTI. Opinie kierowców wskazują, że różnice w spalaniu są niewielkie (w cyklu mieszanym Corsa z dieslem pali 5 l/100km). Podobnie jak w przypadku Fiesty, ceny są bardzo zróżnicowane. Samochód można nabyć za 7-8 tys. zł. Kwota ta wystarczy na auta z jednostkami benzynowymi i wysokoprężnymi. Z kolei zadbane modele z końcowych lat produkcji kosztują 22-25 tys. zł.

Ekonomicznością wyróżnia się także Renault Clio, a szczególnie jego piąta generacja. Auta zaczęto produkować w 1998 roku. Do jego największych zalet należy zaliczyć świetny wygląd, przestronne wnętrze oraz - co najważniejsze - niskie koszty eksploatacji. Większość silników benzynowych spala 7 l/100km w cyklu mieszanym. Jeżeli chodzi o diesle, to średnie spalanie wynosi około 5 l/100km, a w trasie można je zmniejszyć do 4 l/100km. Warte polecenia są jednostki 1.5 dCi, które pojawiają się w wersjach rozwijających 65, 80 i 100 KM. Biorąc pod uwagę rynek wtórny, odnotowuje się brak ofert sprzedaży Clio II. Najtańsze auta kosztują jakieś 6 tys. zł. Ceny diesli to wydatek rzędu 7 tys. zł. Z kolei za trzyletnie Clio, kupione w Polsce, zapłacimy 20-23 tys. zł.

Ponadto, wśród oszczędnych pod względem eksploatacji samochodów można wyróżnić Audi A2, Smarta, Skodę Fabię czy Toyotę Yaris.

---

Artykuł pochodzi z serwisu Publikuj.org.

Spalanie BMW 7

Autorem artykułu jest Ixior


BMW serii 7 to samochód który słynie z praktycznie samych zalet jeśli chodzi o komfort jazdy itp. Każdy wie że wśród wszystkich modeli właśnie ten model oferuje najlepszy komfort, najlepsze wyposażenie. Niestety samochód ten jak każdy inny posiada również wady. W tym przypadku niewątpliwą wadą tego modelu jest jego spalanie. Czy jednak jest ono takie duże jak powszechnie się utarło?


Wiele osób uważa że o spalanie BMW serii 7 się nie pyta - jeśli kogoś stać na taki samochód to spalaniem nie powinien się interesować… stwierdzenie jeśli kogoś stać jest słuszne ale w przypadku nowego samochodu większość samochodów kupowanych w Polsce to jednak samochody używane. Używane BMW serii 7 wcale nie są drogie. Co prawda drogie są egzemplarze 3 - 5 letnie (które kosztują w powyżej 100 000 zł) ale trudno nazwać drogim BMW serii 7 10 letni model E65 który kosztuje już w okolicach 50 000 zł. W takim razie drogim należałoby nazwać prawie wszystkie nowe auta. W przypadku takiego samochodu z pewnością wypada pytać o spalanie. Spalanie BMW E65 z silnikiem diesla jest dość niskie, w trasie takie auto nie spali więcej niż 8 litrów nawet przy szybkiej jeździe - to bardzo dobry wynik na tak duże auto. W mieście większość użytkowników raportuje spalanie na poziomie 13 litrów. To niezły wynik. Wśród silników benzynowych zdecydowanie paliwożerny jest silnik V12 (zwłaszcza w mieście), który spala powyżej20 litrów na 100 km w mieście. Na trasie natomiast mieści się w 10 litrach co można uznać za wynik przyzwoity dla auta które ma ponad 400 KM. Wszystkie mniejsze silniki benzynowe bez problemu mieszczą się w 15 litrach w mieście co jeszcze do niedawna - w latach 90-tych było standardem dla aut klasy średniej. Na trasie benzynowe silniki V8 zadowalają się około 8-9 litrami benzyny. W BMW E38 i E32 spalanie jest odpowiednio wyższe, najwyższe spalanie występuje w E32 w wersji V12 - w mieście takie auto potrafi spalić 25 litrów benzyny, trochę bardziej ekonomiczne jest E38 z silnikiem V12 lecz są to raczej kosmetyczne różnice. Najekonomiczniejszym samochodem z E32/E38 jest model 728i E38 który posiada nowoczesny 6-cio cylindrowy silnik, jednakże jego moc 193 KM nie do końca jest wystarczająca do napędu tak wielkiej limuzyny. Musimy pamiętać że spalanie to jedynie część wydatków jakie musimy ponieść podczas eksploatacji BMW serii 7. Ceny części w tej klasie samochodów nienależną do niskich. Utrata wartości nowszych modeli F01/F02 czy nawet E65 także jest dość kolosalna. Koszty naprawa… paradoksalnie są chyba najniższe w najstarszych modelach: E23 (bardzo rzadko już spotykany) i E32 które to auta nie są bardzo skompilowane i koszty gruntownych nawet napraw (takich jak remont silnika czy skrzyni biegów) są śmiesznie niskie jak na tą klasę auta. Szczególnie tanie pod względem takich napraw są stare BMW serii 7 z silnikiem M30 - modele te więc mimo dość wysokiego spalania nie wychodzą sumarycznie tak drogo w eksploatacji. Podsumowując musimy jednak chyba dojść do wniosku że o spalanie BMW 7 się nie pyta…

---

Artykuł pochodzi z serwisu Publikuj.org.

Oleje mineralne i syntetyczne


Autorem artykułu jest scribulonek



Jaki olej stosować w silniku swojego samochodu? Systematycznie użytkowany pojazd wymaga zwykle wymiany oleju przynajmniej raz w roku. Jeżeli uwzględnimy fakt, że z czasem zmieniają się parametry poddawanego zużyciu silnika, a na rynku pojawiają się nowe oleje, można mieć problem z optymalnym doborem nowego oleju.
Pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy w trakcie przeglądania oferty w sklepie motoryzacyjnym czy internetowym jest bardzo duża rozpiętość cen różnych rodzajów olejów silnikowych, nawet tej samej marki. Wynika one przede wszystkim z technologii wytwarzania oleju. Najtańsze są oleje mineralne, produkowane z ropy naftowej, natomiast najdroższe – oleje syntetyczne, wytwarzane w procesach syntezy chemicznej. Pomiędzy nimi występuje cała gama produktów klasyfikowanych jako półsyntetyczne lub w technologii syntetycznej, zawierających większą lub mniejszą ilość mineralnej bazy, uzupełnionej syntetycznymi dodatkami poprawiającymi jakość oleju.

W praktyce jedynym powodem oferowania przez producentów olejów mineralnych, jest ich niska cena, zachęcająca dla wielu posiadaczy pojazdów mechanicznych. Oleje mineralne znajdują się w ofercie przede wszystkim tych producentów, którzy prowadzą rafinację ropy naftowej. Firmy wyspecjalizowane w produkcji olejów samochodowych,  stosują co najwyżej mineralne bazy najnowszej generacji, czyli hydrokrakowane, do wytwarzania olejów w technologii syntetycznej lub półsyntetycznych. Powszechnie powtarzana opinia, że oleje syntetyczne są do pojazdów nowych, a w miarę ich zużywania należy przechodzić na oleje mineralne, jest z gruntu fałszywa, gdyż olej mineralny zawsze będzie gorszy dla silnika od syntetycznego, nawet, jeżeli mieści się w podobnej klasie lepkości. Pamiętać jednak należy o tym, że oleje syntetyczne sa bardziej wrażliwe na przekroczenie interwału wymian.

---
   
Sklep oliwiarka.pl oleje Liqui Moly


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Rodzaje doładowania silników. TURBO


Autorem artykułu jest Goguch



Turbo to wydajność, doładowanie jest  znacznie lepszym rozwiązaniem niż duża pojemność silnika.
Daje potężny zastrzyk mocy niekonieniecznie zwiększając zużycie paliwa.
Co to jest turbodoładowanie ?Doładowanie silnika przy wykorzystaniu jego własnych gazów wydechowych. Spaliny  opuszczające cylindry mają ogromną energię i poruszają się z szybkością bliską prędkości dźwięku. W wolnossącym silniku energia ta jest wytracana, natomiast w turbodoładowanym wykorzystuje się ją do napędzania wirnika turbosprężarki. Ogromną zaletą  jest fakt, że korzysta się z energii odzyskanej ze spalin, a więc dostępnej niejako za darmo.To podnosi ogólną sprawność silnika. Turbosprężarka jest urządzeniem inteligentnym przy tych samych obrotach jeżeli lekko wciskamy pedał gazu, kręci się znacznie wolniej niż gdybyśmy wciskali pedał gazu do oporu. To powoduje, że wydatek urządzenia w pewnym zakresie samoczynnie dopasowuje się do zapotrzebowania. Turbosprężarki mogą występować w różnych konfiguracjach i mieć różne systemy sterowania. Sterowanie potrzebne jest po to, aby nie dopuścić do przekroczenia maksymalnego ciśnienia doładowania. Żadne turbo nie pracuje bowiem w silniku na 100% swoich możliwości.

CIEKAWE SYSTEMY DOŁADOWANIA.

Turbo typu -twin scroll.   Tu spaliny ze wszystkich cylindrów łączą się dopiero na samym wirniku turbiny.Takie impulsowe doładowanie poprawia moc o ok. 5% i stosowane jest głównie w sportowych silnikach 4-cylindrowych.

Bi-turbo .    To doładowanie silnika za pomoc dwóch mniejszych turbosprężarek zamiast jednej większej. Mniejsze turbiny mają szybszą reakcję na pedał gazu. Stosowane jest np: w silnikach widlastych (po jednym turbo na rząd cylindrów).

Turbo sekwencyjne. Tu są dwie turbosprężarki: mała i duża. Mniejsza doskonale radzi sobie przy niskich obrotach silnika, natomiast przy wyższych ciśnienie zaczyna wytwarzać duża, która umożliwia uzyskanie wysokiej mocy maksymalnej.

Ciekawym doładowaniem silnika jest połączenie  Turbo + Kompresor  to wyrafinowany sposób doładowania sekwencyjnego. Kompresor mechaniczny ma doskonałą reakcję przy niskich obrotach, a turbosprężarka jest bardziej wydajna przy wysokich obrotach.

---
   
http://tomas-samochody.blogspot.com

GOGUCH


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Avensis i Accord


Autorem artykułu jest Radosław  Małecki



Przedstawiam subiektywny test porównawczy 2 samochodów z podobnej półki i wpodobnej cenie. Jak bardzo się różnią? Nie bardzo, ale jak to zwykle w życiu bywa: diabeł tkwi w szczegółach.
Jakiś rok temu miałem okazję pojeździć nową Toyotą Avensis. Jakoś w tym czasie nie było okazji nic o niej napisać. A może po prostu zapomniałem o tym samochodzie?

Uważam, że każda Toyota charakteryzuje się dwoma cechami. Po pierwsze jest dosyć niezawodna, a po drugie nudna. Bardzo nudna... Pewnie dlatego o niej zapomniałem. Obawiam się wręcz, że gdybym kupił ten samochód i postawił go u siebie na podjeździe, to następnego dnia poszedłbym do pracy na piechotę, bo po prostu umknęło by mi, że mam samochód.

Ale kilka słów o samym samochodzie. Był to egzemplarz napędzany silnikiem benzynowym o mocy niespełna 150 KM. Za mało. To znaczy do sprawnego przemieszczania się wystarczy, ale do niczego więcej.

Linia? Jak na Toyotę całkiem w porządku. „Mój” egzemplarz miał tzw. „pakiet chrom”, czyli chromowane obwódki wokół szyb i bardzo ładne czarno – srebrne felgi 17”. Wyglądał bardzo sympatycznie. Podobała mi się też opadająca linia dachu i malutkie ostatnie okienko (to było kombi). W środku też jest nieźle. Jak dla mnie to skrzyżowanie stylistyki Mercedesa i Renault. Nie widziałem tam wprawdzie żadnej rzeczy nawiązującej bezpośrednio do tych marek, ale takie właśnie odniosłem wrażenie. Jeździło się też całkiem nieźle. Pewnie 17” felgi miały na to wpływ. Moc była nieco za mała, ale na pewno znośna.

Skoro więc wszystko było „OK.”, to czemu się czepiam? Bo chodzi też o to, jak człowiek się w danym samochodzie czuje. Chodzi o czysto subiektywne wrażenia. Doznania z przejażdżki Avensisem były następujące: miałem wrażenie, że urosły mi wąsy i kapelusz. I nie chodzi bynajmniej o jakąś stylową panamę, tylko o zwykły polski kapelusz z lat 80-tych.

Właściciel tegoż pojazdu miał kilka miesięcy temu pewną przygodę z łosiem. Jemu samemu na szczęście nic się nie stało (właścicielowi, bo łoś poległ, czyli dostał za łażenie po szosie), natomiast Toyota poszła do kasacji. Niech jej ziemia lekką będzie... Człowiek musiał nabyć kolejny pojazd i tym razem kupił Hondę Accord.

Ten samochód ma również silnik benzynowy o mocy 150 KM, co oczywiście również jest za mało.

No cóż, muszę przyznać, że ten samochód jest dużo ładniejszy. Ni to elegancki, ni to sportowy. Może to tak zwana „sportowa elegancja”? Pod maską są dwie niespodzianki. Pierwsza z nich to belka usztywniająca kielichy amortyzatorów (bardzo dobrze), a drugą jest to, że silnika nie przykryto tak modnym dziś plastikiem. Tak więc, po podniesieniu maski mogłem powiedzieć: O! Silnik! Spodobało mi się to. I jeszcze te śliczne, chromowane klamki... Cudeńko.

W środku też jest bardzo dobrze. Deska jest „obfita” i w ogóle taka „po mojemu”. Drążek zmiany biegów wydaje się bardzo mały, ale idealnie trafia w rękę, nawet, gdy ma się ją na podłokietniku. Bardzo fajna jest kierownica – bo nieduża. Rewelacyjne są też fotele. Twarde i z dobrym trzymaniem bocznym.

Jazda jest przyjemna i nie za miękka. Mocy trochę za mało, ale wersja z dwustu konnym silnikiem chyba by mnie zadowoliła całkowicie.

Jeśli już miałbym się do czegoś czepiać,  to zwróciłbym uwagę na to, że obwódki zegarów to pomalowany na szaro (srebrno?) plastik. Za te pieniądze obwódki (sztuk 3) powinny być chromowane i błyszczące. Ale przyznaję, że to jedyna rzecz, która mi się nie podobała.

No i jeszcze to „subiektywne odczucie”. Różnica jest taka, że jeżdżąc Accordem można czuć się jak całkiem miły gość z nieposkromionym apetytem na życie. Jeżdżąc Avensisem będziecie się czuli raczej jak skłócony ze wszystkimi prowincjonalny działacz PiS. Co wybieracie?

---
   
zapraszam na: http://www.motozagadka.blogspot.com/ oraz  na:http://www.radekmalecki.blogspot.com/

louis_cyphrae


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

niedziela, 10 kwietnia 2011

Elektronika samochodowa



Dzisiejsza technologia budowy i działania samochodów, znacznie odbiega od tej z przed kilkunastu lat. Obecnie, mechaniczne elementy w samochodzie, zastąpione są elektroniką, aby pojedyncze układy stały się znacznie bardziej funkcjonalne i niezawodne. Z czasem, ilość takich układów opartych na elektronice, znacznie wzrastała.


Dziś wymagania dotyczące bezpieczeństwa prowadzenia pojazdu, komfortu i czystości spalin zmusiły koncerny samochodowe do tego, aby elektronika samochodowa stała się priorytetowym narzędziem w budowie aut. Układy elektroniczne, które obecnie możemy znaleźć w samochodzie, podzielić możemy na następujące elementy zależne od funkcji jaką spełniają:
- nastawniki -  jest to rodzaj elementów wykonawczych i ich zadaniem jest zamienić wyjściowe sygnały elektryczne na mechaniczne wielkości. Za przykład można tu podać sposób działania wentylatora czy wtryskiwacze silnika.
- czujniki oraz nadajniki zdalnej wartości - elementy te odpowiedzialne są za rejestrowanie warunków pracy. Zamieniają one fizyczne wielkości na elektryczne sygnały.
- sterowniki - elementy te przetwarzają informacje, które przekazywane są z nadajników i czujników zdalnej wartości według konkretnie określonych metod obliczeń. A dokładniej mówiąc, według regulacji i algorytmów sterowania.  Sterowniki to inaczej interfejsy diagnostyczne pojazdu. Dodatkowo, sterują elementami wykonawczymi po przez elektryczne wyjściowe sygnały.
- elektroniczna diagnostyka - układ ten kontroluje podzespoły oraz cały system. Wiadomości o wykrytych awariach, zbierane są w pamięci sterownika. Dzięki temu, awarie w szybki sposób mogą być diagnozowane i naprawione. Stacja obsługi pojazdów lub serwis samochodowy, posiadają specjalne narzędzie o nazwie interfejsy diagnostyczne, które to po podłączeniu do złącza sterownika pokazują kod określający który podzespół jest uszkodzony.
Dzisiejsza mechanika samochodowa zatem to nie tylko wymiana uszkodzonych elementów, gdyż głównie całym pojazdem steruje elektronika samochodowa i silnik. Jak zatem widać, budowa wewnętrzna całego pojazdu to głównie kable przewodzące sygnały, co w danym momencie kierowca chce zrobić. Oczywiście zarówno osoba prowadząca pojazd jak i pasażer, nie widzą całego mechanizmu działania, jednak kontrolki na stacyjce, pokazują większość przeprowadzanych przez kierowcę czynności. Trzeba także pamiętać, że w nowych samochodach, większość elementów mechanicznych jest zabudowana. Otwierając przednią klapę samochodu, niewiele części możemy zobaczyć. Z tego też względu diagnostyka samochodowa ?na oko? się tu nie sprawdzi. Aby poznać przyczynę awarii, w takim wypadku niezbędna będzie wizyta w autoryzowanym serwisie. Także większość prywatnych usług mechaniki pojazdowej, posiada interfejsy diagnostyczne. Musimy jednak pamiętać, że większość marek samochodów, posiada odmienne programatory, a ponieważ jest to dosyć drogie urządzenie, wyprodukowano programatory uniwersalne. Czy jednak rzeczywiście są one skuteczne? Ile osób, tyle opinii na ten temat. Zazwyczaj urządzenia takie wykryją usterkę, jednak dla pewności prawidłowej diagnostyki, możemy udać się do serwisu. Kolejną rzeczą o jakiej warto wspomnieć, jest fakt, że nowe samochody, kupowane u dealerów, posiadają gwarancję. Jeśli takie auto trafi do nieautoryzowanego warsztatu samochodowego - gwarancja straci ważność. Dlatego też czasem warto się zastanowić, czy naprawdę warto naprawiać usterkę w innym miejscu niż jest to zalecane.


--
Stopka



Artykuł pochodzi z serwisu artykuly.com.pl - Twojego źródła artykułów do przedruku.

sobota, 9 kwietnia 2011

Nuda a motoryzacja 2


Autorem artykułu jest louis_cyphrae



Dalszy ciąg o subiektywnym rozumieniu nudy w motoryzacji. Pewnie jeszcze nie raz wrócę do tego tematu, bo niektóre rzeczy naprawdę mi się nie podobają. Moje prawo...
Nie powiedziałem tego wyraźnie poprzednio, więc powiem to teraz. Nie oceniam ludzi po tym, czym jeżdżą, a to co napisałem opiera się na obserwacjach z ulicy i spod marketów. Jest tylko moim zdaniem i cieszę się że macie inne, bo na tym właśnie polega dyskusja, że jej strony mają różne zdania.

A więc po kolei. Jestem zachwycony tym, co piszą Panie. Widzę, że to chyba one w dzisiejszych czasach jeżdżą czymś oryginalnym. To one mażą o Mustangach i podobają im się wielkie SUV-y. Brawo drogie Panie! Od dawna uważam, że to kobiety poprowadzą w przyszłości ten świat. Swoją drogą Kobiety w wielkich i mocnych samochodach wyglądają wspaniale! Skupię się w najbliższym czasie na obserwacji „kobiecej” motoryzacji i niebawem coś o tym napiszę. I czuję, że to będą spostrzeżenia miłe.

Ktoś zapytał o Renault Thalia. Biję się w pierś, że nie wspomniałem o tym „czymś”. Rzeczywiście nie można zapominać o tego typu kuriozach motoryzacyjnych. Ten typ konstrukcji zapoczątkował (chyba) Fiat modelem Siena. Inni producenci uznali, że tego właśnie pragnie smutny mężczyzna po 40-tce z Europy wschodniej i poszli tym tropem. Zwracam jednak uwagę, że rzadko tymi wynalazkami jeżdżą kobiety. Prawdopodobnie ich poczucie estetyki nie pozwala im na wsiadanie do tych produktów. I bardzo dobrze. Jest jeszcze jednak ratunek dla prawdziwej motoryzacji.

To fajnie, że kobiety pragną Toyoty RAV4, Qasquaiami itp. My, mężczyźni mówimy, że to „damskie” samochody. Ale tak mówią głównie posiadacze Thalii i innych tego typu. Panie, na szczęście, nie biorą tego do głowy.

Mam świadomość tego, że większość ludzi kupuje dany samochód dlatego, że cena jest atrakcyjna. Ale spójrzmy prawdzie w oczy: w każdej grupie cenowej są autka fajne i nudne. Dlatego pozwalam sobie (i pozwolę sobie jeszcze na pewno w przyszłości) gderać na Lexusy. Ten samochód jest i będzie dla mnie symbolem nudy. Jest zaawansowany technologicznie i nawet ładny, ale ja znam tą markę i uważam, że jest nudna jak flaki z olejem. Te samochody mają tylko jedną fajną rzecz: zestaw audio Marka Lewinsona. Za dopłatą oczywiście, ale trzeba oddać firmie, że nawet standardowe audio jest świetne. Reszta, to nuda… Tu chyba perfekcja technologiczna zabiła to „coś”.

Lexus Lexusem, ale czemu ktoś kupuje samochody typu Thalia? Pierwsza grupa ludzi, to tacy, których motoryzacja nie interesuje, a to jest nowe i niedrogie. Druga grupa, to tacy, którzy uznali, że kluczową cechą samochodu jest pojemność bagażnika i dodatkowo kochają sedany. Trzecia grupa, to tacy, dla których samochód to tylko narzędzie. I mam wrażenie, że to te grupy ludzi poczuły się urażone moją poprzednią wypowiedzią. A! I jeszcze właściciele Lexusów…

Tak naprawdę szanuję te postawy. Dla większości jednak ludzi samochód to coś więcej. I wcale nie mam tu na myśli szpanowania, tylko własne dobre samopoczucie.

Zgadzam się z tym, że mini van zapewnia pakowność. Można zabrać pół przedszkola, kilka rowerków i jeszcze psa. Tylko, że funkcjonalność, to akurat ta cecha, która ma mało wspólnego z czystą frajdą. Dlatego właśnie uwielbiam kobiety w SUV-ach. Zauważyły one, że funkcjonalność nie musi być nudna.  Tak trzymać!

---
   
zapraszam na: http://www.motozagadka.blogspot.com/

louis_cyphrae


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Nuda a motoryzacja


Autorem artykułu jest louis_cyphrae



Subiektywne spojrzenie na pewne kwestie w motoryzacji. Jest to moja własna opinia, ale dobrze jest mieć swoje zdanie! Nawet gdy jest błędne... No, oczywiście pod warunkiem, że człowiek pozwoli się z błędu wyprowadzić :)
Podobno zwierzęta upodabniają się z czasem do swoich właścicieli. I z wzajemnością. Podobno.  Myślę, że podobnie jest z samochodami. Oczywiście, samochód nie może upodobnić się do swojego właściciela (pomijając tuningowanie go pod tym kątem oczywiście), ale sam fakt jeżdżenia danym modelem może mówić o tym, jakim człowiekiem jest jego właściciel.

Gdy widzimy kogoś w Toyocie, to z dużą dozą prawdopodobieństwa możemy stwierdzić, że gość ów jest nudziarzem. Podobnie jest z Lexusem. To samochód wprawdzie zaawansowany technologicznie, ale jazda nim już po kilku minutach staje się nudą i musimy walczyć, by nie zasnąć, nim dotrzemy do pracy. Corolla była dla mnie zawsze symbolem nudy i braku jakiejkolwiek indywidualności. Pewnie dlatego właśnie samochody te jeździły we flotach. Właściciele flot chcieli zapewne przy ich pomocy zrobić z przedstawicieli handlowych bezmyślną masę. Wiem, wiem… Toyoty są niezawodne. Ale jednak nudne. Wydaje się jednak, że ludzie pracujący w tym koncernie zauważyli ten mankament i wprowadzają zmiany. Toyota Land Cruser V8 wygląda przepięknie. Inżynierowi poszli tu grubo ze wszystkim. Nawet wielkość tego samochodu nie jest kompromisem. Wóz ten wielkością przypomina mały dom z ogrodem, a wymiary atrapy chłodnicy wzorowano na wymiarach kortu tenisowego. I bardzo dobrze! Kryzys kryzysem, ale niektórzy (w tym niżej podpisany) nie potrafią nie zachwycić się tym ogromem. Potem koncern wypuścił konkurencję dla Smarta – IQ. Tu niestety przesadzili z ceną. Nie zmienia to jednak faktu, że samochód jest niebanalny. Ostatnio nawet supernudziarz, czyli Avensis zyskał nowy wygląd, który (przyznaję uczciwie) przekonuje.

Jak widać, każdy producent może odnaleźć własną drogę do indywidualności. W tym miejscu zwracam uwagę Hondzie, że model City wspaniale by się prezentował po całkowitej utylizacji. Bo w całości wygląda jak garbata kupa na małych kołach. I tu powracam do początku tej wypowiedzi. Zwróćcie uwagę na to, w co ubierają się osobnicy będący właścicielami tego modelu. Są to z reguły indywidua z wąsem, nadwagą i odziane w coś, co przypomina odzież dostarczaną importem indywidualnym do naszego kraju w latach 80-tych. Głównie z Turcji. Ja przynajmniej takich widuję.

I w ten oto płynny sposób przechodzę do aut zwanych minivanami. Ja wiem, że niektórzy mają dużą rodzinę, że funkcjonalność itd. Często jednak poruszają się tymi stworzeniami ludzie posiadający mniej niż troje dzieci i trzy psy. Dlaczego? Otóż mam chyba odpowiedź na to pytanie. Jest to zakamuflowany sposób pokazania żonie, że mężczyzna jest wierny. Bo, jak wiemy, kobiety lecą na facetów ciekawych, pewnych siebie i z tak zwanymi „jajami”. Natomiast ktoś, kto nabywa minivana pokazuje światu, że jest nudziarzem. Co więcej wysyła wyraźny sygnał: ”nic ciekawego mnie już w życiu nie czeka”. Taki ktoś nie myśli o pojechaniu nieco szybciej na zakręcie. A nawet gdyby chciał, to nie pojedzie. Owszem, kosiarkę da się na działkę przewieźć. Czyli funkcjonalność w standardzie. To już jednak koniec zalet.

Nie martwcie się jednak drodzy posiadacze vanów. Już nie musicie się martwić, że żadna kobieta na was nie spojrzy. Na pomoc przyszły wam firmy Renault i Nissan wypuszczając wozidełka o nazwach Modus i Note. W porównaniu z kierowcami tego czegoś, będziecie wyglądać jak James Bond!

James Bond z kosiarką w bagażniku…

Ale…., jaki Aston, taki James…

---
   
zapraszam na: http://www.motozagadka.blogspot.com/

louis_cyphrae


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

piątek, 8 kwietnia 2011

Porsche Panamera S - limuzyna w 100 %


Autorem artykułu jest Hubert  Pieszak



Marka Porsche wkracza dzielnie do klasy samochodów luksusowych. Choć słynie z produkcji samochodów sportowych, Porsche świetnie poradziło sobie w nowym segmencie. Za kierownicą Porsche Panamera S każdy poczuje się wyjątkowo.

Patrząc na ten samochód nasuwa się wiele pytań. Czy jest to auto sportowe? Napewno nie, gdyż owe Porsche waży 1,8 t i ma prawie 5 m długości. Nie może to być coupe, gdyż nawet wysoki pasażer może wygodnie rozsiąść się w elektrycznie sterowanych fotelach. Więc może sedan? Ale nie ma sedana, w którym siedzi się niemal na podłodze i który ma bagażnik o zmiennej pojemności.

Porsche jest znane z produkcji sportowych modeli. Segment luksusowych samochodów jest dla tej marki zupełną nowością. Jednak Porsche wkracza do tego segmentu bez żadnych kompleksów. I jest to dostrzegalne w cenie samochodu, która jest wysoka, nawet jak na warunki klasy premium. Wersja podstawowa kosztuje 111 tys. euro, a po uwzględnieniu dodatkowego wyposażenia (m.in. pakietu Chrono Plus, dwusprzęgłowej skrzyni biegów, adaptacyjnego zawieszenia), cena wzrasta do 120 tys. euro. Zaskakujące jest to, że w Polsce musimy za taką wersję zapłacić o 16 tys. euro więcej niż na rynku niemieckim.

Jeśli już usiądziemy za kierownicą, będziemy wiedzieli za co zapłaciliśmy. Siedzi się dość nisko na profilowanych siedzeniach. Wysoki tunel środkowy i pozycja kierowcy są charakterystyczne dla sportowych samochodów. Z jednej strony jest to więc typowe Porsche. Jednak wnętrze jest szlachetne i bardzo luksusowe, kojarzące się z 5-gwiazdkowym hotelem. Mimo, że na środkowej konsoli jest mnóstwo przełączników, ułożone są one logicznie, więc ich obsługa jest prosta.

Silnik uruchamia się za pomocą przycisku z lewej strony kierownicy. Dźwięk silnika jest miły dla ucha. Przyspiesza subtelnie, płynnie zmieniając przełożenia. Jest fantastycznie wyciszony. W momencie zatrzymania auta, Panamera wyposażona w system start-stop automatycznie się wyłącza. Na autostradzie potrafi pokazać pazur. Przy 400 KM bez problemu rozpędzamy się do 270 km/h. Komfort jazdy jest niesamowity, bez względu na to, który tryb pracy aktywnego zawieszenia został wybrany. Tym samochodem po prostu trzeba się przejechać, żeby to poczuć.

---
   
Hubert Pieszak

Więcej info na moim moto - blogu:

motoryzacjawpigulce.blogspot.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Zawieszenie Audi A4/A6/Passat - trwałe czy nie trwałe?


Autorem artykułu jest Marcin  Basa



Różne są opinie na temat zawieszenia A4 B5/B6, A6 C5, Passata B5. Szczególnie wszystkich interesuje trwałość tej konstrukcji. Posiadam Audi A4 B5 oraz Passata B5 (oba wyprodukowane w 2001 r.) i mogę powiedzieć że to dobra i wytrzymała konstrukcja, pod warunkiem że kupujemy dobre części a nie najtańsze zamienniki.
W momencie zakupu używanego Passata (2008 r.) nieco obawiałem się czy to zawieszenie jest trwałe czy też nie, (przeczytałem sporo opinii na ten temat, jednak większość była pozytywna) ale postanowiłem zaryzykować i nie żałuję ponieważ okazało się naprawdę trwałe. Rok później zakupiłem A4 B5 i tego zakupu już się nie obawiałem. Oba auta kupiłem osobiście we Francji.

Zawieszenie przednie A4 B5 to konstrukcja wielowahaczowa. Z obu stron znajdują się po cztery wahacze aluminiowe (dwa u góry i dwa na dole). W sumie po obu stronach mamy 8 wahaczy.

Auto dzięki takiemu rozwiązaniu ma świetne właściwości jezdne ale naprawy takiego zawieszenia wiążą się z wyższymi wydatkami niż np. w Vw Golfie, gdzie jest prostsza konstrukcja oparta na kolumnach Mc Person. W związku z tym jest tam mniej części które mogą się popsuć, poza tym wahacze maja wymienne końcówki, a w Audi czy Passacie trzeba wymieniać całe wahacze. Teraz jednak mamy dostępne dobre zamienniki które nie rujnują budżetu.

Autem przejechałem około 50 000 km i do tej pory wymieniłem w ubiegłym roku 2 wahacze górne (czyli po przejechaniu 35 000 km a ile wcześniej przejechał poprzedni właściciel nie wiem), i tydzień temu też dwa górne ale po drugiej stronie, oraz końcówki drążków kierowniczych. Dolne wahacze są ok. Uważam że jak na polskie drogi 50 000 km to bardzo dobry wynik. Opinie na ten temat są różne, jedni piszą że się psuje, inni że nie, jednak sam wiem że jeśli zastosuje się dobre części a nie te najtańsze, poza tym jeśli felgi są proste i koła dobrze wyważone to na pewno długo i bezproblemowo pojeździcie. Jeśli koła będą krzywe lub źle wyważone to bardzo szybko zużyją się amortyzatory. Dobre rozwiązanie to alufelgi. Nie wszyscy wiedzą ale alufelgi przyczyniają się to mniejszego zużycia zawieszenia niż stalowe dlatego że są od nich lżejsze.

Dolne wahacze trzymają się nieco dłużej i jeszcze ich nie zmieniałem od zakupu samochodu (czyli od 2009 r.). W Passacie były zmieniane wahacze dolne, ale po przejechaniu 60 000 km. Zawieszenie tylne w modelu bez napędu quattro to belka skrętna która jest praktycznie nie do zdarcia. Od momentu zakupu nie było wymieniane nic w tylnym zawieszeniu i nic złego tam się nie dzieje. W modelu z napędem quattro z tyłu znajduje się co prawda konstrukcja wielowahaczowa ale też jest bardzo trwała. Mój brat ma takie auto z napędem quattro i też nie narzeka, przejechał nim około 50 000 km i teraz po trzech latach pojawiły się pierwsze stuki z tyłu, ale naprawa tylnego zawieszenia w tym modelu nie wiąże się z dużymi wydatkami. Amortyzatorów jeszcze nie wymieniałem w żadnym z tych samochodów, a po badaniach technicznych ( kwiecień 2011 r.) okazało się że są dobre.

Wystrzegać należy się wahaczy regenerowanych i używanych. Trudno w to uwierzyć ale są dostępne wahacze regenerowane. Tych wahaczy się nie regeneruje! Jest to konstrukcja aluminiowa i regeneracja takiego wahacza wiąże się na zwyczajnym zaklepaniu młotkiem które likwiduje luzy. Taki wahacz nie tylko nie wytrzyma długo ale może pęknąć w każdej chwili co stwarza duże niebezpieczeństwo wypadku.

Jeśli zastanawiasz się nad zakupem A4 1.9 TDI to dobrze trafiłeś! W skrócie napiszę że to bardzo dobre auto. Posiadam takie auto od kilku lat i opisuję go na moim blogu. Możecie się dowiedzieć np. Jakie są silniki 1.9 TDI, jakie usterki mogą was spotkać, jaki stosować olej, jak użytkować auto tak aby turbo działało długo i bezproblemowo, porady (np. Jak kupić samochód używany) i wiele innych. Możecie się również dowiedzieć np. gdzie zregenerować turbosprężarkę, dostać dobre części do Audi, gdzie kupić olej itp. Zapraszam na mój blog:

http://mojeaudia419tdi.blogspot.com/

---
   
Marcin Basa

Zapraszam na mój blog gdzie dowiecie się więcej o Audi:

http://mojeaudia419tdi.blogspot.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl